Denon 11 Report post Posted January 8, 2010 Wielu z nas (traderów/inwestorów) stara się wyczytać jak najwięcej z prawd głoszonych - bądź w jakikolwiek sposób przekazywanych - przez giełdowych guru. Znaczna część książek do jakich zaglądamy w poszukiwaniu wiedzy na temat inwestowania jest pisana przez zarządzających funduszy, bądź osób w jakiś sposób związanych z parkietem. Według mnie problem polega na tym, że wraz z informacjami naprawdę istotnymi, przyswajamy informacje, które dla osoby obracającej własnym kapitałem są jedynie ciężarem w dążeniu do sukcesu. Podstawową przewagą inwestora indywidualnego nad zarządzającym funduszem jest kapitał, jakim obraca. Pamiętam, że osoby stosujące metodologię shark investing, której głównym twórcą jest James 'RevShark®' DePorre - także wychodziły z założenia, jakoby "mały" - nie wielomilionowy - kapitał był atutem amatora, a nie jego słabością. Idąc dalej tym tropem powinniśmy skupić się na elemencie, jakim jest brak ograniczeń/restrykcji, co do wykorzystywanych instrumentów finansowym oraz ich zaangażowania w portfelu inwestycyjnym. Mimo tego, iż fukcje ww. elementów są pozytywne, to nadal wielu zarządzającyh traktuje je, jak swego rodzaju kulę u nogi, która przeszkadza generować odpowiednie wyniki inwestycyjne. Ciekawostką, która nadaje smaczek temu artykułowi są dane, jakie Peter Lynch prezentuje w swojej książce pt. "Beating the Street". Mowa o klubach amatorów inwestujących własne oszczędności, których 64,4% pobijało średnią rynkową w badanym okresie. Informacja ta jedynie dodatkowo przekonuje nas o słuszności rozwijania naszej przewagi, jaką posiadamy będąc "inwestorami-amatorami". Powyższe informacje (przewagi etc.) nie wyczerpują do końca omawianego tematu. Zapraszam do dyskusji na temat prezentowanej myśli, bądź jej kontynuowania poprzez dopisanie kolejnych elementów składających się na ową przewagę. Share this post Link to post Share on other sites
jasonbourne 0 Report post Posted January 8, 2010 Moim zdaniem, największą przewagą jest przede wszystkim fakt, że sami sobie ustalamy zasady gry. Każdy fundusz musi zawsze być nastawiony na określone oczekiwania klientów, a już na pewno brać je pod uwagę, a większości osób trudno zrozumieć, że można np. w jednym miesiącu zarobić kilkadziesiąt %, a kolejne dwa być np. na lekkim minusie. Poza tym każdy zarządzający ma nad sobą przełożonego, który ma określone wymagania, nie zawsze realne i możliwe. Idąc krok dalej, gracz indywidualny ma naprawdę olbrzymią przewagę EMOCJONALNĄ, bo nie musi się z nikim szarpać, nikomu tłumaczyć, nie musi spełniać (lub nie) określonych oczekiwań. Ma swój plan, i gra spokojnie zgodnie z nim. Moim zdaniem, stres oraz inne negatywne emocje są znacznie mniejsze. Tym bardziej, że jeżeli się zarobi wystarczająco dużo i zacznie się odczuwać zmęczenie (również psychiczne) można sobie w każdej chwili zrobić wakacje, bez niczyjej zgody czy podania o urlop. Share this post Link to post Share on other sites