Skocz do zawartości
Slate Blackcurrant Watermelon Strawberry Orange Banana Apple Emerald Chocolate Marble
Slate Blackcurrant Watermelon Strawberry Orange Banana Apple Emerald Chocolate Marble

hhgjhgjhg

Denon

High Frequency Trading

Recommended Posts

W ostatnim czasie bardzo głośno jest w świecie rynków finansowych na temat zjawiska jakim jest High Frequency Tradning. W wolnym tłumaczeniu termin ten oznacza: trading wysokich częstotliwości. W swoich rozważaniach nie mam zamiaru jednak przyłączyć się do powtarzania tych samych argumentów na dany temat, co inni komentatorzy, a jedynie wyrazić swoją opinię, która będzie przeciwna do wielu z którymi przyszło mi się zapoznać na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Jeżeli ktoś nie spotkał się jeszcze z terminem HFT lub chciałby uzupełnić braki związane z tym zagadnieniem to zapraszam do lektury pierwszego z brzegu artykułu dotyczącego tematu, który udało mi się wygooglować:

Forsal.pl - artykuł dotyczący HFT

Rozpocznę od odniesienia się do słów zastanych w powyższych artykule. Nie sposób jest bowiem przejść obojętnie obok takich herezji. Nie będę jednak cytował tutaj całego artykułu (ten można odnaleźć klikając w powyższy link), lecz będę zmuszony zacytować na początek chociaż jego zakończenie:

"(...) Idealistów, tęskniących za systemem, w którym inwestorzy zachowują się racjonalnie, rynki działają efektywnie, a kapitał przepływa tylko w oparciu o fundamentalne czynniki, muszę odrzeć ze złudzeń. Te czasy nie wrócą. Można – wzorem ludystów, którzy na początku epoki industrializmu nawoływali do palenia maszyn – podnosić lament i domagać się zamykania komputerów w więzieniu, albo zaakceptować brutalną rzeczywistość i zacząć uczyć się grać w giełdę w nowych warunkach."

Autor powyższych słów (Łukasz Wróbel z Open Finance) uprawia nikczemną demagogię swoimi stwierdzeniami, gdyż zakłada, iż każdy kto nie pójdzie w stronę opisywaną w artykule skazany jest na rynkową zagładę. Rozumiem też, że autor używając słów: lament i więzienie chciał obronić się nieco przed krytyką ze strony osób które uważają inaczej, jednak nie pozostaje mi nic innego jak pokazać jak moim zdaniem powinien być rozpatrywany powyższy temat przez większość indywidualnych uczestników rynku.

Pierwszym błędem w całych rozważaniach jest moim zdaniem postawienie inwestorów/traderów indywidualnych na równi z firmami i bankami inwestycyjnym trudniącymi się zautomatyzowanym HFT. Nie jest to jednak analogia do biblijnej opowieści o Dawidzie i Goliacie w której ten pierwszy (będący odpowiednikiem samodzielnego inwestora/tradera) jest w stanie ostatecznie wygrać z olbrzymem. Nie znam bowiem indywidualnego uczestnika rynku który dysponowałby wszystkimi trzema atutami, jakimi dysponują instytucje inwestycyjne. Mowa w tym wypadku o setkach milionów dolarów przeznaczonych na inwestycje, armii programistów oraz najnowocześniejszych komputerach o niewyobrażalnej mocy obliczeniowych wspieranych jednocześnie przez ultraszybkie łącza internetowe. Jak w związku z powyższymi informacjami komukolwiek o zdrowych zmysłach przyszło do głowy, aby zaproponować osobom inwestującym/spekulującym na własny rachunek, aby przyłączyły się do zabawy, gdyż w przeciwnym przypadku mogą zostać wyeliminowane przez "brutalną rzeczywistość" ?!

Jedną z niewielu myśli, która ostatecznie nieco ratuje wydźwięk całego przytaczanego artykułu przed totalną dezaprobatą z mojej strony jest środkowa część poniższego stwierdzenia:

"Informatycy potrafiący zaprogramować bardziej wydajne algorytmy nadal będą hojnie opłacani, a drobnym inwestorom pozostaje albo wydłużenie horyzontu inwestycji i stosowanie strategii kup i trzymaj, albo pogodzenie się z faktem, że są o dwa kroki za anonimowym „grubasem” , obracającym milionami.".

Niestety jednak jak większość myśli, tak również tutaj zostały ze sobą zestawione elementy, które niekoniecznie muszą występować jednocześnie. W końcu przecież wydłużenie horyzontu inwestycji nie musi jednocześnie równać się przyjęciu strategii kup i trzymaj. Niemniej jednak jestem pewien, że autor - patrząc na jego doświadczenie - bardzo dobrze zdaje sobie z sprawę z takiego stanu rzeczy, jednak artykuł musiał przecież zachować swój wydźwięk sprowadzający się do niefortunnego promowania stylu, który niestety nie może zostać przyjęty przez większość uczestników rynku z racji wspomnianych już wcześniej aspektów nierównej walki.

Moim zdaniem inwestorzy czy traderzy, którzy nie mieli jeszcze do czynienia z programowaniem nie powinni nawet oglądać się w tę stronę, jeżeli poważnie mierzą swoje siły na zamiary. Nie twierdzę, że nie da się nauczyć programowania w takim stopniu, by można było samodzielnie pisać zarabiające roboty (EA). Jestem jedynie przekonany o tym, że próba uczestniczenia w opisywanym zjawisku jest formą kopania się z koniem w której to od samego początku jesteśmy na przegranej pozycji. Idąc dalej tym tropem uważam, że indywidualni uczestnicy rynku - w celu obrony przed nowymi praktykami - powinni starać się bezwzględnie wydłużać czas utrzymywania pozycji rynkowych, a nie próbować skracać wszelkie terminy do jak najniższego minimum.

Powyższe zagadnienie ciekawie ilustruje również wpis Marcina Radlaka na jego blogu pod wdzięcznym tytułem: "Trading wysokiej częstotliwości (HFT) – maszynka do robienia pieniędzy". Niestety autor - podobnie jak inni- zagalopował się i mimo iż ciekawie opisał całe zagadnienie, to na samym końcu stwierdził, że "rynki kapitałowe zmierzają w jednym kierunku i zamiast walczyć z trendem, czy nie warto by się było do niego przyłączyć?" ! Szkoda bo w momencie, gdy rozpoczynałem lekturę, to wpis ten zapowiadał się obiecująco.

Nie chcę być postrzegany jako istny krytyk, dlatego przytoczę też przykład omówienia tematu, który w moim mniemaniu jest godny pochwały. Otóż w grudniowym numerze Equity Magazine - kolega redakcyjny (nie miałem jednak okazji poznać) Radosław Harabuda poradził sobie z opisem całego zagadnienia posługując się m.in. najlepiej ilustrującym temat przykładem pochodzącym z ostatnich miesięcy historii amerykańskiej giełdy. Co ciekawe udało się to autorowi bez stwierdzania, że jedyną odpowiedzią na coraz to kolejne doniesienia towarzyszące omawianemu zagadnieniu jest dostosowanie się do gry w którą grają finansowi giganci. Opisał on temat w takim stylu, że każdy czytelnik dowiedział się czym jest High Frequency Trading i jednocześnie nie otrzymał dawki demagogii, która mogłaby zaszkodzić jego dalszemu rynkowemu rozwojowi.

Moim celem nie jest negowanie wypowiedzi osób, które mają inne zdanie od mojego. Nie mogę jednak stać bezczynnie obok słów, które nie dość, że wprowadzają w błąd, to jeszcze prowadzą do wyciągania błędnych wniosków (na podstawie nierzetelnych informacji). Każdy z użytkowników forum sam zdecyduje, jaką drogę obierze. Na ten moment co prawda ogólnie rozumiany daytrading nie jest jeszcze zagrożony, gdyż całe zagadnienie obejmuje terminy jeszcze krótsze, niż te które dotyczą osób trudniących się scalpingiem. Ważne jest jednak, aby osoby nie dysponujące wspomnianymi atutami przestały spoglądać w stronę skracania terminów i zaczęły bronić się przed niesprzyjającym zjawiskiem za pomocą wydłużania czasu utrzymywania pozycji rynkowych. Niech nikt Wam nie wmówi, że automatyzacja oraz minimalizacja czasu reakcji, to jedyna słuszna droga do odniesienia rynkowego sukcesu!

Zapraszam do dyskusji.

Edytowano przez Gość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam, bardzo fajne stwierdzenie na koniec...Niech nikt Wam nie wmówi, że automatyzacja oraz minimalizacja czasu reakcji, to jedyna słuszna droga do odniesienia rynkowego sukcesu! Na swoim przykładzie mogę powiedzieć z całą pewnością, że utrzymywanie swojej pozycji na rynku dłużej jest bardzo dobre (oczywiście jeśli nie ma sygnału wyjścia) Kiedyś wyrywałem sobie włosy z głowy na widok (gwałtownych ruchów),a teraz już nie,otóż niestety Panowie i Panie nie dowiecie się kiedy jakiś grubszy zawodnik ma w planach wejść lub wyjść z rynku (ruch wielkości 40 i więcej ticków). To jest NORMALNE! że ktoś otwiera pozycję, to nawet nie powinno się nazywać gwałtownym ruchem. Oczywiście jak ktoś zarabia na takich ruchach(40 ticków i więcej to spoko) Część uczestników nazywa to krótkoterminowym trendem, dla mnie to żaden trend, trend jest wtedy kiedy to kilkuset specjalistów tworzy trend,zbijając D1 w danym kierunku,ponieważ są przekonani że to się opłaci, i jak to robią to się pojawiają uznajmy już tzw. Gwałtowne Ruchy :) Serdecznie polecam przetrzymywanie pozycji trochę dłużej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby skomentować

Będziesz mógł dodać komentarz po zalogowaniu się



Zaloguj się

×
×
  • Utwórz nowe...