Skocz do zawartości
Slate Blackcurrant Watermelon Strawberry Orange Banana Apple Emerald Chocolate Marble
Slate Blackcurrant Watermelon Strawberry Orange Banana Apple Emerald Chocolate Marble

hhgjhgjhg

Denon

Runda 2 - zarobić na kryzysie europejskim

Recommended Posts

Cofnijmy się do roku 2008 kiedy to wybuchł kryzys na rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych. Efektem popularności udzielania kredytów hipotecznych osobom niezdolnym do ich zaciągnięcia, przy standardowych, racjonalnych uregulowaniach - okazała się spirala toksycznego długu. Kredyty wysokiego ryzyka (subprime) okazały się zarazą, która rozlała się po całym systemie finansowym, czego wynikiem był np. upadek Lehman Brothers, przejęcie Merrill Lynch przez Bank of America czy chociażby przekształcenie się Goldman Sachs i Morgan Stanley w holdingi bankowe w celu poddania się większemu nadzorowi. Do tego moglibyśmy dodać jeszcze historię Fannie Mae oraz Freddie Mac, a okazałoby się, że odkryliśmy jedynie szczyt góry lodowej. Co ciekawe krótko przed tymi wydarzeniami Amerykanie wchodzili w fazę wysokiej koniunktury oraz dominacji na rynku międzynarodowym, jednak jak się później okazało – lekkomyślność związana z tzw. moralnym nadużyciem („w razie problemów i tak nie pozwolą nam upaść”) okazała się jednak zebrać swe żniwo.

Po Stanach Zjednoczonych przyszła pora na kolejne miejsca w których polityka makroekonomiczna pozostawiała wiele do życzenia, co wbrew obiegowej opinii wcale nie oznacza, iż to problemy w USA są główną przyczyną kłopotów europejskich. Jednym z najciekawszych i jednocześnie najbardziej mrocznych przykładów jest Islandia, która ze względu na niemożność regulowania swoich krótkoterminowych zobowiązań przez grupę największych banków - spotkała się z masowym wycofywaniem depozytów przez zaniepokojonych klientów. Od tego momentu kraj ten bardzo łatwo przeszedł w skrajną recesję (największą w jego historii), której równolegle towarzyszył spadek o 35% waluty narodowej (korony islandzkiej) oraz ok. 90% spadek kapitalizacji giełdy. Według wstępnych wyników błędy w gospodarowaniu oznaczały koszty na poziomie 75% <a href="http://www.forum.traderteam.pl/viewtopic.php?t=263" title="produkt krajowy brutto - pkb">pkb</a>, co już samo w sobie powinno mrozić krew w żyłach. Jako dobrą monetę należy podkreślić fakt, iż Islandii udało się już powoli wyjść na powierzchnię po swoim quasi-bankructwie, co może być odebrane, jako umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach i wzięcia odpowiedzialności za popełnione błędy. Niestety strategii podobnej do Islandii nie przyjęła inna (tym razem należąca do UE) wyspa – Irlandia, która to w przeciwieństwie do tej pierwszej zdecydowała się na ratowanie upadających banków, co niesłychanie utrudniło jej wyjście z kryzysu. Kolejnym problemem Irlandii jest masowa emigracja, przy czym wyspiarze mimo kilku dobrych pomysłów (jak chociażby projekt budżetu zakładający zwiększenie stawki VAT i akcyzy) nie są w stanie się bronić, co tylko potęguje następstwa omawianego kryzysu.

Przykładów tego typu można mnożyć, wspominając ciekawsze europejskie przypadki, jak np.: Hiszpanię, Portugalię, Włochy, Wielką Brytanię czy Grecję. Pomijając obawy dotyczące już nawet takich krajów, jak Belgia, Francja czy nawet Niemcy (uważane, że jako eksporter jest jednym z największych europejskich beneficjentów niskiego kursu EURO) - ten ostatni z wymienionych w pierwszej kolejności kraj, czyli Grecja okazał się przypadkiem patologicznym, który moim zdaniem nie jest przygotowany do przyjęcia takiej pomocy o jakiej cały czas jest mowa. Aktualne wydarzenia przypominają sytuację z instytucjami, którym nie można pozwolić upaść dla większego dobra. Jak się później okazało, czasami nie warto jest sztucznie podtrzymywać „trupa”, dlatego moim zdaniem i tym razem najlepszymi krokami byłyby te najbardziej radykalne, które mimo swojej ceny – mogłyby w przyszłości nauczyć niektórych odpowiedzialności za swoje czyny. Analizując tę sytuację należałoby w pierwszej kolejności stwierdzić, że znaczna część Greków czuje się wręcz poszkodowana i nie widzi nawet błędów w swoim podejściu do egzystencji, czego efektem mogą być kolejne problemy w przyszłości. W całej tej sytuacji nie mam podstaw włączania w analizę sytuacji Japonii, która nie dość, że straciła już dwie dekady (stagnacja od 1991 roku), to jeszcze napotkała na swojej drodze tsunami, którego skutki Japończycy odczuwają do dnia dzisiejszego. Moglibyśmy pójść jeszcze dalej i wspomnieć o Dubaju, który również odegrał swój niechlubny epizod, jednak nie jest to w tym momencie aż tak istotne.

Każdy z omawianych przykładów mógłby zostać o wiele bardziej rozwinięty, jednak nie to zakłada mój wywód. Powyższe informacje miały być jedynie pomostem do ogólnej konkluzji, która zakłada, iż świat finansów nie został jeszcze uleczony. Większość wspomnianych w pierwszej kolejności krajów dotkniętych kryzysem łączyły cztery elementy: niskie podatki, duży deficyt budżetowy, pasywna polityka dot. rynku pracy oraz uzależnienie od kapitału zagranicznego. Jak się okazuje bardzo trudno zmienić jest owe czynniki, tak aby działały pro-wzrostowo. Nawet jeżeli uda się to nielicznym, to i tak nie stanie się to z dnia na dzień. Na tej podstawie zakładam, iż będziemy mieli do czynienia jeszcze z „drugą rundą” w której to dowiemy się, jakie nachylenie przyjmie nasza litera „W”. Nie ma bowiem możliwości uzdrowienia europejskich finansów w ciągu tak krótkiego czasu, jak ten zakładany przez optymistów. Analizując bycze komentarze w mediach dochodzę do wniosku, że po chwili strachu mało kto przejmuje się już widmem bankructwa Grecji, kłopotami krajów południowej części Europy, run-u rodem z Islandii na europejskie banki czy chociażby nawet częściowego rozpadu strefy euro. Przecież bardzo prawdopodobne jest, że w podobnym tonie w jakim mówimy dzisiaj o Grecji, będziemy mogli również mówić o Hiszpanii czy Włoszech, a nawet Portugalii. Jak zatem w takiej sytuacji można mówić o możliwości szybkiego wyjścia z kryzysu, skoro powinniśmy zastanawiać się, które z zagrożeń jest aktualnie tym najbardziej realnym.

„Niezależne” Stany Zjednoczone wstępnie poradziły sobie z problemami (o czym świadczą coraz bardziej znośne wyniki wskaźników makroekonomicznych) i obrały względnie pozytywny kierunek wychodzenia z dołka. Świadczyć o tym mogą między innymi słowa prezydenta Baracka Obamy, który podczas styczniowego przemówienia w Kongresie wskazywał na redukcję deficytu budżetowego oraz na stworzenie w ciągu ostatnich 2 lat ponad miliona nowych miejsc pracy. Nie oznacza to oczywiście końca problemów, jednak sytuacja ta o wiele lepiej wygląda, niż ta jakiej świadkami jesteśmy na własnym podwórku, czyli tu w Europie.

Polska znana jako „zielona wyspa” narażona jest niestety na presję kolejnych następstw kryzysu w innych krajach strefy euro. Nawet jeżeli mój niedźwiedzi nastrój, co do rynków europejskich powinien być w przypadku naszej rodzimej giełdy nieco mniejszy, to uważam, iż wyjście dołem z trójkąta na indeksie WIG20 nadal jest bardzo możliwe. Aktualnie jesteśmy bowiem w sytuacji w której rynek musi w końcu wybrać kierunek wybicia, co przy panujących warunkach skłania mnie do obstawiania scenariusza „wyjścia dołem”. Idąc tym tropem zakładam jeszcze większe, niż w przypadku Polski spadki na giełdach europejskich oraz na osłabianie się kursu indeksu EURO. W nawiązaniu do wcześniejszej analizy stanu gospodarki USA, a za czym idzie również dolara – zakładam tylko jeden kierunek średnio- oraz długoterminowy, czyli spadek kursu pary walutowej EUR/USD.

Osobiście przez najbliższy czas nadal będę skupiał się na skupowaniu kontraktów opcyjnych PUT (zarobek w przypadku spadków) na indeks WIG20 oraz na wyszukiwaniu odpowiednich swingów na parze EUR/USD umożliwiających zawarcie kolejnych krótkich pozycji. Dopełnieniem całości będzie zakup kilku egzotycznych opcji typu „touch”, których podstawą będzie osiągnięcie coraz to niższych poziomów kursu wspomnianej pary walutowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Powyższy post mówi sam za siebie. Poniżej będzie jego pierwsze podsumowanie oraz komentarz co do dalszego rozwoju sytuacji.

W dniu dzisiejszym wszyscy już są poinformowani o możliwie najczarniejszych scenariuszach. Nobliści zaczęli już nawet prezentować stanowcze stanowiska w omawianej prawie częściowego rozpadu strefy euro. Co prawda nie zdobyłem jeszcze nagrody Nobla, jednak mimo to wspominam o tym, że 2 runda kryzysu trwa już jakiś czas (czyż nie brzmi to znajomo w odniesieniu do tytułu niniejszego wątku?). Nie chodzi mi o to, aby się chwalić spełnionymi prognozami lub też pokazać poziom osiągniętych zysków. Osobiście utrzymuję jednak wspomniane pozycje krótkie - opcje na indeks i pozycje spotowe na walutach - już przez bardzo długi czas. Dzięki takiemu podejściu udało mi się złapać niemal całe ruchy spadkowe.

Cała wypowiedź ma za zadanie wskazać pewną zależność. Nawet jeżeli teraz czarny scenariusz jest aż tak widoczny, znajdą się tacy, którzy będą twierdzić, że mamy początek hossy (przykładem jest dyskusja na forum GoldenLine). Nie ma sensu podawać już teraz argumentów popierających tezę o spadkach, gdyż pytanie nie jest "czy wystąpią?", a raczej "jak głębokie będą?" (przecież już dawno wystąpiły, a teraz mamy do czynienia z kontynuacją ruchu spadkowego). Wielu stwierdzi, że skoro na ustach wszystkich sceptyków są już czarne scenariusze, to czy rynek nie jest już na poziomie który zdyskontował wszelkie informacje? Jest w tym twierdzeniu wiele prawdy, jednak należy zauważyć, że rynek dyskontuje dopiero obawy, co do wyjścia Grecji ze strefy euro czy dalszych konsekwencji kłopotów w Hiszpanii. Do czasu spełnienia się pierwszego scenariusza, który w moim mniemaniu jest ekstremalnie prawdopodobny - będziemy mieli do czynienia z dalszymi spadkami. Osobiście będę nadal utrzymywał pozycje krótkie.

Mój wpis jest spowodowany jeszcze jedną kwestią. Do tego momentu udało mi się uzyskać już satysfakcjonujący zwrot. Postanowiłem jego znaczną część przeznaczyć na zaangażowanie w te dwie pozycje. Aktualnie posiadam już 4 opcje PUT na Wig20 z ceną wykonania 2300 oraz 0.7 lota na EU. Ograniczyłem się do tych wielkości ze względu na skalę osiągniętych już spadków. Zrobiłem też wyjątek wykazując swoje zaangażowanie, aby podkreślić tym jak wielce przekonany jestem o słuszności swoich słów. Nie jestem co prawda Sorosem, a skala mojego działania jest niewielka, jednak mimo to powyższe konkluzje zarobiły już na siebie, a w przeciągu najbliższych dni pojawią się kolejne zyski.

Jesteśmy w newralgicznym momencie, dlatego też zdecyduję się na zawężenie SLi do poziomu 1.3020 (bariera psychologiczna i luka po drodze). Nie zmniejszę jednak zaangażowania, które w tym momencie i tak nie jest już tak wysokie. W najgorszej sytuacji oddam część zysków, jednak nadal zwrot pozostanie na znakomitym poziomie. Jeżeli chodzi o opcje, to ich data wygaśnięcia przypada na czerwiec, zatem zastanowię się co do potrzeby dalszego rolowania kontraktów za ok. miesiąc, gdy sytuacja bardziej się wyklaruje.

Niniejszy wątek miał być komentarzem fundamentalnym, jednak przekształcił się w swego rodzaju journal. Mam nadzieję, że wraz z informacjami zawartymi w wątku na temat EUR/USD uda się potwierdzić, jakoby podejście do rynku w sposób aktywny nie zawsze okazywało się słuszne. Dochodzimy do punktu w którym cała metodologia znajduje swoje ujście. Moje słowa to nic innego jak odniesienie do wątku pt. Produktywny czy tylko aktywny?, który wspierany był przez dwa inne wskazane na pierwszej jego stronie.

Podstawą mojej wypowiedzi jest szereg czynników, które się na nią składają. Poczynając od zadowalającego zwrotu kwartalnego, przez trafność kolejnych analiz, a na odniesieniu do opisywanej od lat metodologii kończąc. Nie znajduję dzisiaj wielu, którzy zdecydowaliby się na podobne podejście, gdyż od zawsze bardziej popularne okazuje się oddychanie w rytm rynkowych wydarzeń (daytrading lub też popularny ostatnio High Frequency Trading (HFT)).

Tym razem ja zapytam: dlaczego?

W związku z tym, że powyższa wypowiedź ma bardzo osobisty charakter i może zostać dwojako odebrana, pozwolę sobie przypomnieć o pewnym punkcie regulaminu naszego forum:

18. Autorzy nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zamieszczonych na niniejszej stronie internetowej (forum). Żadna z zamieszczonych informacji nie może być traktowana jako rekomendacja.

Edytowano przez Gość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Prędkość wypełnienia się opisywanego scenariusza jest niesłychana. Wszystko poszło zbyt szybko po mojej myśli, dlatego też postanowiłem podjąć kroki redukujące wielkość pozycji krótkiej w celu ponownej jej odbudowy przy nieco wyższych poziomach. Podjęte kroki opisałem również tutaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Aktualnie zamknąłem wszystkie pozycje krótkie na EUR/USD. Łącznie w miesiącu maj było ich 23, przy czym 18 zamknęło się na plusie. Stopa zwrotu z przyjętej strategii sięgnęła 95,82%, przy czym przynajmniej połowę zysków postanowiłem przetransferować na naszą rodzimą giełdę dokupując grudniowe PUTy na WIG20 z ceną wykonania 2100 (OW20X2210).

Powodem prezentowanego stanu rzeczy nie jest powątpiewanie co do problemów wspólnej waluty europejskiej, a raczej zrozumienie tego, że problemy w USA również nie mogą być bagatelizowane. Płaska recesja, to najbardziej prawdopodobny scenariusz, zatem spadek na EUR/USD nawet poniżej poziomu 1.18 nadal jest bardzo realny, jednak ogólny trend spadkowy na indeksach europejskich jest tym na co zdecydowałem się "postawić" największą część kapitału, zważywszy uwagę na fakt, że sama para EUR/USD w ostatnim miesiącu zachowywała się już wystarczająco "przewidywalnie".

Założenia co do kierunku w jakim podążać będzie rynek są niezmienne, dlatego też optymizm towarzyszący np. EURO2012 uznaję za okazję do powiększenia zaangażowania. W najbliższych miesiącach przewiduję dalsze problemy w strefie euro, które przeleją się z Grecji na takie kraje jak Hiszpania czy Cypr, a w dalszej kolejności nawet na kraje trzonu Eurolandu. Dosyć ciekawie prawdopodobieństwa poszczególnych scenariuszy opisał Morgan Stanley w swoim raporcie.

Dodatkowym argumentem przemawiającym za scenariuszem spadkowym na WIG20 jest wniosek o upadłość PBG, co może być zwiastunek problemów wśród polskich gigantów, a co za tym idzie wśród innych podmiotów zależnych jak chociażby banki, co ostatecznie może mieć związek z problemami w poszczególnych branżach (budowlanka czy banki) czy nawet całej gospodarce.

Najbliższym impulsem spadkowym powinny być wybory w Grecji, które będą miały miejsce 17 czerwca, czyli już w najbliższą niedzielę. Nie muszą one oznaczać oczywiście natychmiastowych spadków na giełdach europejskich, jednak jest to jedno z najbliższych wydarzeń, które mogą mieć znaczący wpływ na kursy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zastanawiam się tylko, czego się spodziewać po m.in. eurodolarze. Konkretnego trendu spadkowego, czy większych wahań ?

Info: odpowiedź do pytania w pokrywającym się tematycznie wątku.

Osobiście przez ostatnie 1,5 miesiąca realizowałem skrajnie niedźwiedzią strategię na bazie sygnałów płynących z systemów technicznych (EUR/USD D1), przy czym udało mi się zająć wewnątrz ruchu technicznego wiele pozycji podyktowanych implikacjami fundamentalnymi. Zakładałem bowiem pogorszenie nastrojów w związku z Grecją i kolejnymi krajami, jednak założenie zawierało w sobie również stabilizację sytuacji w USA. Ostatecznie sprawy nieco się skomplikowały, gdyż dolar też nie jest ostatnio najsilniejszą walutą, jednak mimo to zachowuje się lepiej od euro.

Trzonem moich założeń było utrzymywanie pozycji krótkich na indeksach oraz eurodolarze. Mam zamiar to kontynuować, jednak nie na taką skalę, jak dotychczas. Trzeba ściągnąć zarobione żetony ze stołu, co nie oznacza też odejścia od niego. Aktualnie zakładam kontynuację ruchu spadkowego, którego punktem zapalnym będą dzisiejsze wydarzenia oraz dni sesyjne przyszłego tygodnia. Wielu uczestników rynku zwiastuje już koniec problemów, a nawet początek hossy. Analizując w długim terminie rynek akcji jest już i tak niedowartościowany, jednak według mojej oceny nadal nie zobaczyliśmy jeszcze dna.

Osobiście do końca roku będę realizował scenariusz mojego osobistego "Eurogedonu". Nie mam tutaj na myśli oczywiście swojego wpływu na wydarzenia globalne, a jedynie osobistą ocenę możliwych scenariuszy posiadającą swoje odzwierciedlenie w zajmowanych pozycjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zastanawiam się tylko, czego się spodziewać po m.in. eurodolarze. Konkretnego trendu spadkowego, czy większych wahań ?

Zależy czy FED włączy drukarkę czy nie ;) A moim skromnym zdaniem Q3, czyli drukowanie to tylko kwestia czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby skomentować

Będziesz mógł dodać komentarz po zalogowaniu się



Zaloguj się

×
×
  • Utwórz nowe...